DRUGA FALA: "GRA" ZAPUSZKOWANA

Rutyny, schematy i wzorce

męska gra

I

ETAPY ROZWOJU I TRENDY W "GRZE"

Artykuł jaki zacząłeś czytać jest częścią artykułu o etapach rozwoju i trendach w grze. Postanowiłem podzielić artykuł na mniejsze części, aby był mniej obszerny i łatwiej się go czytało. Jeśli chcesz powrócić do głównego artykułu to kliknij – TUTAJ.

W artykule jaki obecnie czytasz piszę o drugiej fali “Gry” oraz tym, jakie są jej plusy i minusy.

STRUKTURA I SCHEMATY

Druga fala „gry” bazuje na ustrukturyzowaniu i skupianiu się na procesie (metaforycznym tańcu), który prowadzi od nawiązania rozmowy z nieznajomą kobietą do nawiązania z nią relacji intymnej.

Druga fala skupia się także na rozmaitych aspektach „gry zewnętrznej”, czyli tekstach, rutynach, procedurach, gambitach i wzorcach, których stosowanie pozwala realizować cele poszczególnych etapów i poszczególnych faz procesu nawiązywania z kobietą relacji intymnej (procesu zalotów).

W grę więc wchodziło powtarzanie w swoich interakcjach z kobietami tych samych tekstów, tych samych historii, aby generować określone reakcje. Przypominało to trochę występ komika estradowego, który miał przygotowane żarty albo zespołu muzycznego, który na każdym występie grał wcześniej stworzone utwory, które porywały tłumy.

Nazwa Artyści Sztuk Venus (Venusian Artist) lub Artyści Podrywu (Pickup Artist) wzięła się właśnie stąd, że to co robili mężczyźni bazujący na „zapuszkowanej grze” przypominało swojego rodzaju występ artystyczny, którego efektem było, to że kobieta uczestnicząca w tym występie zaczynała czuć pociąg do mężczyzny, który przed nią występował.

Drugą falę możemy też porównać do zmiany w percepcji dotyczącej produktów i ich sprzedaży. Gdy na rynku zaczęła pojawiać się konkurencyjność, to część producentów zdała sobie sprawę z tego, że nie liczy się tylko produkt. Liczy się także to jak ten produkt jest wprowadzany na rynek, jak jest prezentowany i jak nakłania się ludzi do zakupu. Innymi słowy liczy się nie tylko jakość produktu, ale także liczy się marketing.

Niektórzy z producentów, którzy wchodzili na rynek, gdy dominowało podejście, w którym rozwijał się trend na budowanie dobrego marketingu odrzucili ideę jaka stoi za pierwszą falą i doszli do wniosku, że nie liczy się produkt, a wyłącznie jego marketing. Uznali więc, że mogą tworzyć niskiej jakości produkty, ale skupią się na dobrym marketingu, który przewyższy swoją jakością jakość produktów, które oferuje konkurencja. Skupili się więc na przeroście formy nad treścią. Taka strategia jest jednak „dobra” (tylko dla sprzedawcy) na krótką metę. Bardziej szczegółowo opisuje podejście prezentowane przez speców od marketingu i sprzedaży w artykule dotyczącym strategii szarańczy.

Warto także dodać, że do drugiej fali oprócz rozmaitych tekstów, rutyn i schematów możemy zaliczyć rozmaite rozwiązania, koncepcje i techniki usprawniające „grę wewnętrzną”.

W odniesieniu do „gry zewnętrznej”, człowiekiem, który zapoczątkował drugą falę był Eric Weber. Eric napisał flagową książkę: „How to pickup girls” (Jak podrywać dziewczyny), która była przepełniona rozmaitymi tekstami, których celem było nawiązanie rozmowy z nieznajomą kobietą.

Wiele tekstów jakie proponował Eric jawią się z perspektywy czasu komicznie. Część tekstów wykorzystywana jest dzisiaj w rozmaitych memach. Na pewno kojarzysz tekst: „Bolało? Jak spadłaś z nieba aniele.”.

Podejście Erica stało się swojego rodzaju inspiracją dla osób, które podeszły do tematu bardziej fachowo, czyli skupili się na swojego rodzaju wzorcach, schematach i gambitach, które będą przekazywać pewne informacje na temat osoby je stosującej oraz będą wzbudzać określone emocje w odbiorcy.

Tutaj trzeba wspomnieć o Rossie Jeffriesie (opisywany w książce „Gra” Neila Straussa), który zaadaptował do kontekstu jakim jest nawiązywanie relacji intymnych z kobietami, rozmaite wzorce lingwistyczne, które stosował wybitny hipnoterapeuta Milton Erickson. Sednem metody (zwanej Speed Seduction – Szybkie Uwodzenie), jakiej nauczał Ross było stosowanie wzorców hipnotycznych, których celem było wzbudzanie w kobiecie odpowiednich emocji, doznań i myśli, które sprawiały, że zaczynało ciągnąć ją do mężczyzny.

Problemem w podejściu Rossa było jednak to, że nie dawał on jednorodnego i spójnego opisu procesu, który prowadzi od nawiązania rozmowy z kobietą aż do nawiązania z nią relacji intymnej. Początkowo Ross sugerował, że trzeba stosować wzorce, które uruchamiają w kolejności poszczególne i jasno określone emocje, ale w końcu wyewoluował swoje podejście do takiego, które sprowadza się do stawania się autorytetem w wewnętrznym świecie kobiety oraz wykorzystywania jej pewnych reakcji do tego, aby przyciągnąć ją do siebie. Dalej brakowało jednak jednorodnej struktury, bo podejście Rossa było po prostu suchą adaptacją do sfery relacji damsko męskich, metod jakie stosował wybitny hipnoterapeuta.

Dla wielu osób cała metoda jaką stworzył Ross była po prostu za trudna. Niektórzy kursanci Rossa byli zawzięci i przychodzili raz za razem na warsztaty prowadzone przez Rossa, aby opanować sposób komunikowania się z kobietami jaki propagował Ross. Wielu jednak się poddała, a jeszcze inni uznawali, że metoda Rossa jest po prostu nieskuteczna, przekombinowana, jest zbudowana tylko na teoretycznym fundamencie i nie wyrasta z praktyki, jest pozbawiona jasnej i przejrzystej struktury lub jest skrajną manipulacją.

Innym prominentnym przedstawicielem drugiej fali był iluzjonista, znany jako Mystery, który zaciekle praktykował tak zwane zimne podejścia (Cold approaches – termin wywodzący się z terminu – Cold calling – Zimne połączenia, czyli dzwonienie do ludzi, których się nie zna, z którymi nie ma się żadnej relacji oraz budowanie tej relacji, aby sprzedać im jakiś produkt.), czyli podchodzenie do nieznajomych kobiet, nawiązywanie z nimi rozmowy, angażowanie w interakcję, przyciąganie do siebie i branie kontaktu.

Mystery stworzył własną procedurę, czy jak wolisz metodę, która opisywała proces od znalezienia atrakcyjnej kobiety, do wzięcia od niej kontaktu. Akronim tej metody to FMAC (Find, Meet, Attraction Close – Znajdź, Poznaj, Przyciągnij, Domknij).

Z czasem Mystery wraz ze swoimi znajomymi stworzyli bardziej zaawansowany model, który uwzględniał etapy i fazy procesu, który prowadził od rozpoczęcia rozmowy aż do nawiązania relacji intymnej.

Ten model został nazwany MODELEM M3.

M3 dlatego, że proces nawiązywania relacji intymnej został podzielony na trzy etapy, każdy z etapów na trzy fazy i jeszcze wyróżniono trzy rodzaje miejsc, w których rozgrywana jest „gra”. Metoda Mysterego nie dość, że precyzyjnie opisywała wizję autora dotyczącą tego jak powinien przebiegać proces nawiązywania relacji intymnej z kobietą, to jeszcze skupiała się na określonych rutynach i gambitach, których zadaniem było wypełnianie celów poszczególnych faz i etapów.

Metoda Mysterego tak jak metoda Rossa opierała się więc na pewnych wyuczonych formułach. Ross swoje formuły nazywał wzorcami (patterns) a Mystery swoje formuły nazywał rutynami i gambitami (routines and gambits).

Metoda Mysterego zaczęła cieszyć się większym powodzeniem niż metoda Rossa, bo dawała jasną i klarowną wizję, ideę lub mapę obrazującą to jak wygląda proces nawiązywania relacji intymnej z kobietą oraz to co trzeba zrobić, aby przeprowadzić kobietę przez cały proces. Ross był o to niezwykle zazdrosny i wielokrotnie atakował Mysterego, naśmiewał się z jego metody porównując ją do cukierków m & ms. Zachowania Rossa były gloryfikowane przez jego wielbicieli i wiernych fanów, ale osoby, które były bardziej świadome i po prostu chciały zmian w swoim życiu, a nie szukali sobie „Guru” do wielbienia, traktowały zachowania Rossa jako niskich lotów formę kompensacji swoich kompleksów.

Tutaj warto jeszcze wspomnieć o konflikcie jaki powstał między rozmaitymi trenerami. Jedni trenerzy byli oficjalnie zwolennikami tak zwanej „gry pośredniej”, a inni „gry bezpośredniej”.

Zanim pójdziemy dalej, zdefiniujmy sobie na czym są dwa wspomniane style “gry”.

DWA RODZAJE "GRY"

Gra bezpośrednia to taki sposób nawiązywania z kobietą relacji intymnej, w którym od razu musisz w sposób bezpośredni i dający kobiecie znać, że jesteś nią zainteresowany stworzyć przesłankę, że dynamika waszej interakcji i znajomości ma i będzie mieć charakter damsko – męski, a nie platoniczny, koleżeński, czy jeszcze jakiś inny.

Z drugiej strony…

Gra pośrednia to taki sposób nawiązywania z kobietą relacji intymnej, w którym nie dajesz kobiecie od razu klarownie znać, że wasza interakcja ma i będzie mieć charakter intymny. Ustawianie przesłanki, która mówi o tym, że wasza znajomość będzie mieć charakter intymny polega (przynajmniej na początku) na subtelnych i dwuznacznych zachowaniach, a nie na jawnym okazywaniu kobiecie swojego zainteresowania. Takie podejście jest wyrazem podążaniem za pewnymi kryteriami i wymaganiami względem kobiet.

Zarówno w “grze bezpośredniej” jak i “grze pośredniej” musisz stworzyć założenia, czy jak wolisz przesłankę, że dynamika waszej interakcji ma charakter damsko męski. Różnica polega po prostu na tym w jaki sposób ową przesłankę stworzysz oraz na tym jakie konsekwencje wiążą się z tym w jaki sposób przesłankę starasz się stworzyć.

Podążając ścieżką “gry bezpośredniej” możesz mierzyć się z tym, że kobieta będzie mówić Ci, że jest z kimś związana nawet jeśli nie jest.

Z drugiej strony podążając ścieżką “gry pośredniej” możesz mierzyć się z tym, że kobieta nie zrozumie subtelności, będzie zdziwiona, że liczysz na relację intymną i gdy zrobisz krok w jej stronę, to umieści Cię ona w szufladce „kolega”.

Powróćmy teraz do konfliktu między trenerami “gry bezpośredniej” i “gry pośredniej”.

Zwykle to trenerzy “gry bezpośredniej” atakowali podejście pośrednie sugerując, że jest ono miękkie, wynika z nieradzenia sobie z wymówkami, bycia nieszczerym itd. Cały ten konflikt jest oczywiście absurdalny i ma związek z walczeniem o klienta jego kosztem. W interesie mężczyzny, który chce usprawnić swoje relacje z kobietami jest zrozumienie, że różne drogi prowadzą do tego samego celu, a rozmaite umiejętności są bardziej lub mniej przydatne w danym kontekście. Przedstawiciele “gry bezpośredniej” nie chcieli jednak propagować takiego podejścia, bo szkodziło ich interesom.

Poniżej pamiątkowe zdjęcia:

Zdjęcie po lewej – od lewej – Cameron Teone – The One (Były trener RSD, który reprezentował bezpośredni styl), Ja. Zdjęcie po prawej – od prawej – Ja, Danijel Nesek – Badboy (Przedstawiciel gry bezpośredniej).

Do drugiej fali oprócz osób, które zajmowały się procesem i konkretnymi umiejętnościami zaliczymy też osoby, które zajmowały się „grą wewnętrzną”.

I w tym miejscu pozwolę sobie stwierdzić, że niekwestionowanym inicjatorem rozwijania swojej „gry wewnętrznej” był człowiek, który jest ojcem założycielem nurtu terapii poznawczej, która dzisiaj nazywa się terapią poznawczo – behawioralną. Tym człowiekiem jest oczywiście Albert Ellis, który stworzoną przez siebie terapię nazwał początkowo Racjonalno Emotywną Terapią, a później Racjonalno Emotywną Behawioralną TerapiąREBT.

Albert Ellis jako pierwszy mówił o lęku przed podchodzeniem do nieznajomych kobiet i nawiązywaniem z nimi rozmowy, która ma prowadzić w stronę nawiązania relacji intymnej. Albert stosując metody pochodzące z terapii behawioralnej uporał się ze swoim lękiem, ale także zdał sobie sprawę z tego, że jego sposoby myślenia przyczyniały się do lęku. Zaczął więc także pracować nad tym wszystkim co jest związane z interpretowaniem, ocenianiem oraz wiarą w to, że coś jest rzeczywiste. Tak rozpoczęła się era terapii poznawczej, czyli terapii, która skupia się na modyfikowaniu sposobów interpretowania i oceniania oraz modyfikowaniu przekonań.

Albert Ellis oprócz zapoczątkowania rozwoju terapii poznawczej, która przerodziła się w terapię poznawczo – behawioralną napisał także książkę dotyczącą uwodzenia, o której mało dzisiaj kto pamięta. Tytuł tej książki to – The Art Of Erotic Seduction. Książka nigdy nie została przetłumaczona na język polski.

Oprócz Alberta Ellisa warto wspomnieć także o innych osobach.

Jedną z osób, która jest warta uwagi jest Zan Perrion, który uchodził za tak zwanego „naturala” (Mężczyznę, który po prostu jest dobry z kobietami, ale nigdy nie uczył się tego jak lepiej poruszać się w sferze relacji damsko męskich) mimo, że sam twierdził, że „naturalem” nie jest.

Zan skupiał się na uczeniu przede wszystkim nastawienia umysłu i postawy względem kobiet. Nie skupiał się szczególnie na tym co mówić i jak mówić (też oczywiście to robił, ale w mniejszym stopniu niż inni) tylko skupiał się na tym jak interpretować zachowania kobiet, jak myśleć, jakimi wartościami się kierować i generalnie jaką postawę warto przyjąć względem kobiet i życia z kobietami.

Drugą osobą, o której chcę wspomnieć jest Steve Piccus, który zajmował się hipnoterapią i szamanizmem. Zarówno Zan i Steve byli opisani w książce „Gra” Neila Straussa.

Poniżej pamiątkowe zdjęcia.

Na zdjęciu lewym – od lewej – Vercetti (Trener Metody Mysterego), Ja, Zan Perrion, Mr. M (Trener metody Mysterego). Na zdjęciu prawym – od lewej – Ja, Steve Piccus, jakiś mistrz drugiego planu.

Tutaj warto także dodać, że istniały spory między zwolennikami szkolenia ludzi z „gry wewnętrznej” a zwolennikami szkolenia z „gry zewnętrznej”. Trenerzy, którzy skupiali się wyłącznie na umiejętnościach, tekstach czy rutynach zarzucali trenerom gry wewnętrznej, to że nie dają skutecznych rozwiązań, które można od razu zastosować w praktyce, a zwolennicy nauczania innych gry wewnętrznej zarzucali nauczycielom gry zewnętrznej, to że ich spojrzenie na temat relacji jest płytki i sprowadza się tylko do „technik”.

I znowu… Tak jak spory między zwolennikami „gry bezpośredniej” ze zwolennikami „gry pośredniej”, tak spory między zwolennikami „gry wewnętrznej”, a zwolennikami „gry zewnętrznej” odbijały się na potencjalnych klientach, czyli na mężczyznach, którzy chcieli usprawnić swoje relacje z kobietami.

Tutaj jeszcze warto dodać, że gdy rozwijała się druga fala, to istniało swojego rodzaju unikalne braterstwo i wsparcie. Budowane były społeczności, które wprawdzie krążyły dokoła danej metodologii i były zarządzane przez Twórców danej metody, (Grupa dyskusyjna – Alt.Seduction.Fast – związana mocno z tym co robił Ross Jeffries. Grupa dyskusyjna – Mystery Lounge – związana mocno z tym co robił Mystery) to i tak była na tam duża swoboda. Wielu mężczyzn szczerze sobie pomagało i wspólnie się rozwijało w temacie relacji damsko męskich.

Na całym świecie powstawały także Loże (Lairs), które zrzeszały mężczyzn interesujących się usprawnianiem sfery relacji z kobietami. Była to piękna era pasji, wspólnego dążenia do kompetencji i dzielenia się między sobą wiedzą i umiejętnościami.

W Polsce Rafał (Solid), Ja (Adventurer) oraz Marcin (Adept) założyliśmy Warszawską Lożę (WarsawLair), której celem było zrzeszać mężczyzn interesujących się tematyką relacji damsko – męskich i organizować spotkania, na których będziemy dzielili się wiedzą i wymieniali doświadczeniami.

Czasy lóż na świecie już dawno przeminęły, bo wszystko zostało skomercjalizowane, a trenerzy, którzy wcześniej byli przyjaciółmi zaczęli prowadzić ze sobą biznesowe wojny w walce o klienta.  Biznes zabił więc pasję oraz braterstwo.

W Polsce jednak borykaliśmy się z innego rodzaju problemem. Nazwę to syndromem kanałowego szczura lub syndromem pijawki wartości.

Gdy zakładaliśmy Warszawską Lożę, to idea była taka, aby budować społeczność mężczyzn, którzy interesują się relacjami damsko męskimi. Idea była taka aby każdy wnosił wartość i abyśmy wszyscy uczyli się od siebie. Szybko jednak nasza wizja została skonfrontowana z rzeczywistością. Jako założyciele WL dawaliśmy wartość innym, ale nie dostawaliśmy nic w zamian. Inni nas nie inspirowali, nie uczyli nas niczego wartościowego. Niektórzy z obecnych trenerów na rynku dzwonili do nas i zadawali nam wiele pytań, na które udzielaliśmy odpowiedzi nie otrzymując nic w zamian.

Cała wartość dla nas płynęła z zagranicznych szkoleń (które tanie nie były), konsultacji telefonicznych z trenerami, naszej praktyki, wyciąganych wniosków, przerabiania dodatkowych materiałów w postaci kursów wideo oraz e-booków, a to co dawali nam inni ludzie, którzy mieli budować Warszawską Lożę było po prostu „oferowaniem” nam możliwości rozwiązywania ich problemów i usprawniania ich relacji z kobietami.

Co to miało niby nam dać?

Miało budować naszą próżność i poczucie, że jesteśmy lepsi, jesteśmy autorytetami, którym inni będą dozgonnie wdzięczni i których poklepią po ramieniu?

Zdaliśmy sobie sprawę, że taka wymiana wartości nas po prostu nie interesuje i że podstawowe założenia WL, jako Loży, która będzie zrzeszać mężczyzn chcących rozwijać się w sferze relacji damsko męskich po prostu nie ma w Polsce sensu. Nie odstąpiliśmy jednak od idei Loży. Uznaliśmy, że WL jest tworzone przeze mnie, przez Rafała (Solida) i przez Marcina (Adepta) i że będziemy dzielić się wiedzą i doświadczeniami między sobą. Doszliśmy także do wniosku, że jako WL będziemy robili odpłatne szkolenia dla ludzi i stworzymy grupy dyskusyjne wyłącznie dla klientów, aby uniknąć pijawek wartości. Założyliśmy że relacje jakie będziemy tworzyć z innymi będą relacjami niesymetrycznymi, czyli takimi, w których my się dzielimy wiedzą i doświadczeniami, ale nie uzyskujemy w zamian cennej dla nas wiedzy i doświadczeń, z których także możemy się czegoś nauczyć.

Pragnę tutaj jeszcze dodać, że polscy trenerzy jakich poznałem nie uczęszczali na żadne szkolenia, ale inspirowali się naszymi artykułami, postami jakie umieszczaliśmy na forach, kursami jakie stworzyliśmy oraz anglojęzycznymi materiałami, które zdobyli. Nie przyznawali się jednak do tego tylko kreowali fałszywą narrację, że wszystko sami odkryli, że nikt im nie pomagał w rozwoju.

Gdy w Polsce pojawiła się możliwość odbycia szkolenia u Zana Perriona, to na szkolenie zgłosiliśmy się tylko my, czyli założyciele WL i dwóch nieznanych mężczyzn. Tak więc żaden polski trener, poza trenerami WL nie skorzystał z okazji odbycia szkolenia u Zana.

Pamiętam także do dzisiaj jak na pewnym „zlocie” rozmawialiśmy z ludźmi i obok stał jeden z trenerów relacji damsko męskich, którego dopiero co poznałem. Rafał „Solid” wspomniał wtedy, że w Londynie odbędzie się szkolenie Jugglera (Trenera opisanego w książce „Gra”). Nowopoznany trener wypalił; „Tak wiem. Będę tam”. W tym momencie Rafał uśmiechnął się do niego i powiedział; „Wspaniale, że oprócz mnie będzie ktoś z Polski”. W tym momencie nowopoznany trener zbladł. Okazało się oczywiście, że na szkoleniu u Jugglera się nie pojawił.

Trudno jest więc nam odnosić się z szacunkiem do polskich trenerów, którzy zachęcają mężczyzn do korzystania z odpłatnych kursów i szkoleń, których celem jest usprawnianie sfery relacji damsko męskich, a sami nigdy nie byli skorzy do zainwestowania własnych pieniędzy w rozwój osobisty w tej sferze życia, ale skrycie korzystali z anglojęzycznych materiałów budując swoje produkty i marki, ale nigdy się do tego nie przyznali.

Kończąc już prawie temat drugiej fali warto dodać, że do dzisiaj wiele osób podważa zasadność i generalnie skuteczność „gry”. Wielu mężczyzn uważa, że nie ma czegoś takiego jak „gra” i skłaniają innych do podążania za pierwszą falą, czyli sugerują, że liczy się tylko wygląd, pozycja społeczna, pieniądze i kariera. Sugerują (powinienem napisać – infekują), że jeśli mężczyzna nie spełnia społecznych kryteriów, to nie ma szans na rynku matrymonialnym. Część przedstawicieli tak zwanej czerwonej pigułki (Red pill) uważa, że Sztuki Venus i cała „gra” jest absurdem, bo w ich przekonaniu kluczową rolę odgrywa hipergamia.

PROBLEMY, KTÓRE ZRODZIŁA DRUGA FALA "GRY"

I w tym miejscu z perspektywy osoby, która dogłębnie poznała drugą falę “gry”, chcę Ci przedstawić pewne problemy, które faktycznie generowała druga fala. Oto one:

  1. Nawet jeśli mężczyźnie udało się zawiesić swoje przekonania o tym, że to wygląd, pozycja i kariera są bezpośrednią przyczyną sukcesów na rynku matrymonialnym i zaczął uczyć się „gry”, to mógł on doświadczać wewnętrznych konfliktów, dysonansu poznawczego, bo rozmaite teksty, rutyny i wzorce jakich się uczył, ale także rozwiązania dotyczące jego gry wewnętrznej mogły być z nim po prostu niespójne. Wiele osób poddawało się zbyt wcześnie, bo nie byli świadomi tego, że do czasu aż nowe wzorce zachowania nie zintegrują się z ich nawykowym sposobem zachowywania się, to będą się oni jawić jak ktoś, kto udaje kogoś kim nie jest, co przyczyni się do pogorszenia ich rezultatów w sferze relacji z kobietami. Nazywamy to problemem ze spójnością podczas internalizowania ze sobą nowych umiejętności i potoczni mówimy, że dany materiał nie został jeszcze „zapuszkowany”, czyli nie jest przećwiczony i nie stał się integralną częścią sposobu bycia danej osoby. O podobnym problemie mówiąc psychoterapeuci poznawczy w odniesieniu do nabywania racjonalnych i funkcjonalnych przekonań, które stoją w opozycji do przekonań irracjonalnych i niefunkcjonalnych.
  1. Niektórzy mężczyźni uznali, że można opowiadać nieprawdziwe historie na swój temat, swoich doświadczeń, swoich preferencji, bo wychodzili z założenia, że liczy się „marketing a nie produkt”. Nie dość, że zwyczajnie w świecie próbowali udawać kogoś kim nie są aby przyciągnąć kobietę, to często byli rażąco niespójni i kobiety wyczuwały, że po prostu kłamią, są nieprawdziwi, są fałszywi.
  1. Niektórzy mężczyźni nie rozumieli, że istotną rolę odgrywa także sposób przekazywania i ekspresja podczas stosowania wyuczonego materiału. Dodatkowo ślepo podążali za wyuczonymi wzorcami i rutynami, doszukiwali się w nich magii i nie wykraczali poza schematyczne i proceduralne myślenie przez co wyglądali jak roboty, co oczywiście generowało niepożądane rezultaty ze strony kobiet. Skupiali się oni wyłącznie na mówieniu raz za razem tego samego i kompletnie nie zwracali uwagi na kobietę, jej reakcję i otoczenie przez co jawili się jakby byli „odklejeni” od tego co ma miejsce w „tu i teraz”.
  1. Świadomość posiadania wyuczonego tekstu, którym można rozpocząć rozmowę zmniejszała uczucie lęku przed podejściem, ale generowała nowy rodzaj lęku, czyli lęk przed niewiedzą co dalej mówić. Mężczyzną, którzy chcieli bazować wyłącznie na wyuczonych tekstach i rutynach po prostu brakowało w pewnym momencie tematów do rozmowy i nie wiedzieli co mają mówić dalej, podczas gdy ludzie, którzy nie próbowali układać w stosy wyuczonych dowcipów, anegdot i historii nie mieli z tym problemu. Tak więc problemem było to, że mężczyźni, którzy starali się oprzeć swoje interakcje z kobietami na wyuczonych rutynach i wzorcach utykali, bo nie mogli sprawić, aby ich interakcja swobodnie biegła naprzód, bo uważali, że brakuje im materiału, który mogą stosować.
  1. Niektórzy mężczyźni, którzy przyswoili wiele materiałów i nie borykali się z problemem dotyczącym tego co mówić dalej przesadzali ze stosowaniem wyuczonych tekstów i jawili się jak tańczące małpy lub dostarczyciele darmowej rozrywki. Po skończonym przedstawieniu kobieta po prostu odchodziła, bo nie doszło do zbudowania obustronnej interakcji. Na dodatek nie w trakcie interakcji nie dochodziło do rozkwitu prawdziwego pociągu do mężczyzny. Kobiety były po prostu przyciągane do danego rodzaju stymulacji, ale nie do mężczyzny, który tę stymulację dostarczał.
  1. Niektórzy mężczyźni uzależnili się od wyzwalania wyuczonymi zagrywkami silnych emocji w kobietach, ale czuli, że nie są w stanie utrzymywać fali tych emocji przez dłuższy czas i to ich frustrowało i podkopywało pewność siebie. Dodatkowo wyzwalanie silnych emocji na starcie interakcji i niemożność utrzymania interakcji w tej samej dynamice przez cały czas budowało silny kontrast i kobiety po prostu zaczynały się nudzić, bo uznawały, że mężczyzna, który był taki rozrywkowy ciągle powinien taki być albo zdawały sobie sprawę, że on stara się je ciągle zabawiać, ale już brakuje mu zasobów.
  1. Kolejnym problemem z jakim borykali się przede wszystkim zwolennicy “gry bezpośredniej”, był problem związany z nieumiejętnością odprowadzania kobiety od „Nie” i doprowadzania jej do „Tak”. Wielu mężczyzn, którzy od samego początku dawali kobiecie znać, że są nią zainteresowani borykali się z „oporem”, z którym sobie nie radzili i wychodzili na natrętnych, a nawet na prześladowców.
  1. Kolejnym problemem z jakim borykali się przede wszystkim zwolennicy gry pośredniej, był problem związany z przejściem między przyciąganiem kobiety do siebie, a okazywaniem jej zainteresowania i budowaniem z nią więzi. Problem polegał na tym, że wiele umiejętności, których celem było przyciągnięcie kobiety do siebie bazowało na okazywaniu kobiecie w aktywny sposób braku zainteresowania. Wielu mężczyzn nie umiała przestać okazywać kobiecie braku zainteresowania, a inni nie wiedzieli jak przejść od okazywania kobiecie braku zainteresowania do okazywania jej zainteresowania i budowania z nią uczucia więzi i bliskości.
  1. Wielu mężczyzn, którzy bazowali na wyuczonych tekstach i rutynach nie umiało także w naturalny sposób nawiązywać nici porozumienia i więzi emocjonalnej z kobietami. Tak więc gdy interakcja wkraczała w sferę prawdziwego poznawania się, to mężczyźni bazujący na wyuczonych tekstach i rutynach odnosili porażkę.
  1. Kolejnym wielkim problemem był problem, z którym borykali się Ci mężczyźni, którzy lekceważyli rolę gry wewnętrznej. Chodzi o to, że mężczyźni nie budowali prawdziwej pewności siebie tylko budowali pewność w przekazywaniu wyuczonego materiału i opierali swoje sukcesy na wyuczanych tekstach i rutynach. Budowało się w nich przeświadczenie, że bez wyuczonych formuł, schematów i wzorców nie są sami w sobie godni relacji z atrakcyjną kobietą. Kultywowali oni więc przekonania w stylu; „Moja gra jest dobra, ale ja sam w sobie nie jestem atrakcyjny.”.
  1. Kolejnym problemem jest problem z trudnością w utrzymaniu entuzjazmu w powtarzaniu tego samego w kolejnych interakcjach z kobietami. Wielu mężczyzn doświadczało znużenia mówieniem tych samych tekstów i tych samych rutyn w interakcjach z kobietami, co skutkowało coraz to mniej pozytywnymi reakcjami kobiet na te same teksty i anegdoty.


I w tym punkcie zmierzamy do trzeciej fali, która miała rozwiązać problemy, które wygenerowała druga fala. Trzeciej Fali udało się wyeliminować niektóre problemy, ale wygenerowała ona też nowe problemy.

Pozdrawiam
Konrad (Adventurer)

Artykuły

Poprzedni:

PIERWSZA FALA:
BRAK "GRY"

ooo

Wygląd, pieniądze i status

PIERWSZA FALA:
BRAK "GRY"

ooo

Wygląd, pieniądze i status

CZYTAJ

Następny:

TRZECIA FALA:
"GRA" NATURALNA

ooo

Bycie sobą i stan przepływu.

TRZECIA FALA:
"GRA" NATURALNA

ooo

Bycie sobą i stan przepływu.

CZYTAJ

Jeśli chcesz powrócić do głównego artykułu, to kliknij przycisk poniżej.